Chciałbym się Wam przedstawić drodzy przyjaciele, którzy spacerujecie po tej łączce. Jesteście w drodze, więc nie będę zatrzymywał zbytnio waszej uwagi moją osobą, to nie ona jest tu najważniejsza.
Historia mojego życia zaczyna się w połowie lat sześćdziesiątych ubiegłego stulecia, malownicze okolice Jury Krakowsko - Częstochowskiej były tłem moich lat dziecięcych i młodzieńczych. Dzieciństwo zapamiętałem jako czas zaspakajania wielkiej ciekawości świata, tego najbliższego z lasami i skałami, oraz tego opisywanego w książkach, również tego poznawanego doświadczalnie, przez liczne zainteresowania i hobby. Formalna edukacja nigdy nie sprawiała mi wielkiej radości, wolałem szukać wiedzy i doświadczenia na swoich własnych drogach. Udało mi się to pogodzić z wymaganiami programów szkolnych i z niezłymi wynikami opuścić szkołę średnią.
W maturalnej klasie ostatecznie podjąłem decyzję, by pójść za głosem powołania, które rozumiałem jako powołanie do stanu duchownego. Sześć lat w seminarium w Kielcach, to ciekawy czas i dobry trening przed pełnym wyzwań i wypełnionym licznymi obowiązkami życiem na polskiej parafii w roli wikariusza, czyli duchownego od wszystkiego. Po sześciu latach spędzonych na różnych parafiach, spotkałem Misjonarzy z Mariannhill, którzy zaprosili mnie do współpracy w tworzeniu nowego domu misyjnego w Czeladzi. Dwa lata współpracy to czas obfitujący w ważne doświadczenia, praca z młodzieżą, odkrywanie potrzeby innej formy życia, w efekcie zdecydowałem się opuścić diecezję i podjąć drogę w kierunku misji. Ta droga wiodła przez prawie dwa lata w Niemczech, nauka języka, nowicjat, po powrocie do Polski, jeszcze przed złożeniem ślubów wieczystych, po zaledwie kilkunastu miesiącach w Polsce, ruszyłem zmierzyć się z doświadczeniem misyjnym – cel, Papua Nowa Gwinea.
Tak to z małymi przerwami
osiem lat życia spędziłem w świecie,
który od Europy różni się prawie wszystkim.
Jeszcze mocniej doświadczyłem przepaści pomiędzy sposobem życia i róznicy kultur, pomiędzy prostotą życia z jednej strony i życia ponad stan z drugiej, gdy w drodze powrotnej z misji w Papui,
spędziłem półtora roku w Stanach Zjednoczonych.
W 2011 wróciłem na ziemie ojczyste. Pewien czas mieszkałem w domu naszego zgromadzenia w Czeladzi, gdzie musiałem się zmierzyć z wieloma trudnymi sytuacjami, wliczam w to również „szok kulturowy” po powrocie w przestrzeń z jednej strony dobrze znaną, a z drugiej widzianą już zupełnie innymi oczami.
Obecnie mieszkam w Kielcach, w niezwykłym miejscu zwanym Karczówka — Klasztor i to właśnie tu zamierzam kontynuować moje misyjne wędrowanie i zadanie odnowy duchowej, kontemplacyjnej, więcej na ten temat TUTAJ
Widzę jak droga, którą przebyłem
przyczyniła się do odkrycia
nie tylko tych geograficznych i kulturowych światów,
ale tych których nie ogranicza ani czas, ani przestrzeń,
a które nie wiodą w dal, ale w głąb.
Wojtek Drążek CMM