12 września

2013-09-12 10:08

Powiadam wam, którzy słuchacie: Miłujcie waszych nieprzyjaciół; dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą; błogosławcie tym, którzy was przeklinają, i módlcie się za tych, którzy was oczerniają.
(z Ewangelii dnia, czytaj całość – Łukasz 6,27-38)

Logika i powszechna praktyka stoją w sprzeczności z wymaganiem miłości i dobroci wobec tych, którzy działają na szkodę, ranią i zadają cierpienie. Zaprzestanie walki i oporu czyni przeciwnika bezsilnym, chociaż wydaje się że jest odwrotnie, że tylko siła i opór może przynieść rozwiązanie. Dla ogromnej liczby ludzi nauczanie o działaniu i życiu bez przemocy, czy też miłości nieprzyjaciół, pozostaje nierealną, wyidealizowaną, oderwaną od rzeczywistości fantazją, która pięknie brzmi, ale jest zupełnie „nieżyciowa”. By stała się realnym, codziennym sposobem życia trzeba przynajmniej dwóch rzeczy. Po pierwsze: trzeba chociaż raz doświadczyć na sobie mocy działania postawy „miłości nieprzyjaciół” oraz podjąć ryzyko zastosowania jej w swoim własnym działaniu. Po drugie: trzeba odwagi i gotowości przyjęcia bólu i cierpienia, które osoby wybierające siłę i przemoc mogą zadawać. Brak odwetu w tej sytuacji kończy łańcuch cierpienia, a przyjęty i przeżyty ból już więcej nie wróci, natomiast nieprzyjęte cierpienie zostanie zadane (najczęściej nieświadomie) kolejnej osobie i łańcuch cierpienia trwa i rośnie.