7 stycznia
Przynoszono więc do Niego wszystkich cierpiących, których dręczyły rozmaite choroby i dolegliwości, opętanych, epileptyków i paralityków, a On ich uzdrawiał. I szły za Nim liczne tłumy z Galilei i z Dekapolu, z Jerozolimy, z Judei i z Zajordania.
(z Ewangelii dnia, czytaj całość – Mateusz 4,12-17, 23-25)
Potrzeba uzdrowienia fizycznego jest zwykle zauważana bez trudności, wręcz jako coś oczywistego, potrzeba uzdrowienia duchowego, wewnętrznego, bardzo często pozostaje niezauważona. Tymczasem komfort zdrowia fizycznego i pełnej sprawności nie zaspakaja pragnienia pełnego życia, życia w obfitości. Jeśli wnętrze, serce nie zostało przemienione, uzdrowione, to tylko kwestia czasu zanim ciało zmów odmówi posłuszeństwa, bo niezmiennie będzie nadużywane w poszukiwaniu chwilowych przyjemności, albo wystawiane na morderczy wysiłek w realizowaniu zadań ponad siły, w walce o władzę, prestiż lub pieniądze. Ciało jako najwierniejszy przyjaciel buntuje się pierwsze wobec „szaleństwa”, które rodzi się w ludzkiej głowie, gdy całkowicie straci ona kontakt z sercem. I chociaż brzmi to smutno, ale dla bardzo wielu osób choroba i słabość są największym błogosławieństwem, a czasem jedyną szansą na odkrycie życia w pełni, życia które nie zależy od spraw zewnętrznych i dlatego Jezus nazywa je udziałem w Królestwie Niebieskim.