8 października

2014-10-08 10:16

Gdy Jezus przebywał w jakimś miejscu na modlitwie i skończył ją, rzekł jeden z uczniów do Niego: "Panie, naucz nas się modlić, jak i Jan nauczył swoich uczniów”.
(z Ewangelii dnia, czytaj całość – Łukasz 11,1-4)

Jest modlitwa, której można się nauczyć, którą da się przekazać słowami, ale jest również taka, która nie posługuje się słowami i nie da się jej przekazać w formie nauczania. Modlitwa jako doświadczenie spotkania w przestrzeni własnego serca, na osobności, w ciszy, w oddaleniu od tego wszystkiego, co pochłania uwagę. Zwykle pierwsze spotkania z modlitwą są przekazem formuł modlitewnych, tradycji, zwyczaju. Jest to najczęściej forma identyfikacji z konkretną grupą religijną, co więcej sposób na odróżnienie od innych grup religijnych. W wymiarze wspólnotowym przekłada się to przede wszystkim na formy liturgiczne i jest nośnikiem tradycji i jej przekazu. Jezus jest uczestnikiem takich form modlitwy, ale w centrum Jego praktyki duchowej jest modlitwa na osobności, której, co ciekawe, sam z siebie nie przekazuje uczniom, nie uczy ich tego, po prostu odchodzi sam, by się modlić. Modlitwa, jak się wydaje, jest dla Niego czymś niezwykle osobistym, intymnym, a takiej potrzeby intymności, odosobnienia, samotności nie da się wymusić, nie da się wyuczyć, trzeba jej zapragnąć, trzeba ją samemu odkryć, tu żadna szkoła nie pomoże, pomocne może być świadectwo kogoś, kto już to odkrył i praktykuje.